Żeby nam się chciało chcieć
Wszyscy znający temat wychowywania i opieki nad dzieckiem mają w pamięci własne chwile zwątpienia, bezradności czy wręcz obojętności spowodowane brakiem należytej motywacji do stawania naprzeciw coraz to nowym wyzwaniom. Po drugiej stronie zagrożeniem bywa monotonia, usypiająca naszą czujność oraz osłabiająca aktywność. Wiele rzeczy robimy automatycznie, bez zastanowienia "Tak ma być, koniec, kropka". I w zasadzie można byłoby przejść nad tym do porządku dziennego, gdyby nie jeden mały szczegół. Mianowicie, to co dla nas dorosłych jest oczywiste lub nudne, dla dzieci bywa najczęściej niezrozumiałe. Jeśli tłumaczymy im wszystko należycie, kolejne wyzwanie staje otworem na drodze do poznania świata oraz nabywania nowych umiejętności. Ponieważ dzieci uczą się na zasadzie obserwowania i naśladowana innych, naturalnym, nieuniknionym zjawiskiem wydaje się być następująca sytuacja:
Zadowolona mama, ciesząca się z chwili wytchnienia robi dajmy na to kawę. Zdążyła wejść do kuchni, wyjąć szklankę z szafki. Wtem jej uszu dochodzi niepokojący dźwięk, oznaczający koniec zbliżającej się pauzy tuptuptuptuptuptuptup... Odwraca się i widzi uśmiechnięte dzieciątko, które właśnie zakończyło wspaniale zapowiadającą się, pasjonującą zabawę i postanowiło sprawdzić co też ciekawego dzieje się gdzie indziej. Mija ułamek sekundy potrzebny oseskowi do skojarzenia "w co bawimy się teraz? - czajnik, szklanka, aha robienie piciu!" i w tej samej chwili charakterystyczny okrzk "JAAA, JAAA".
Na tym przykładzie poprzestanę, bo według mnie jest on wystarczający do opisania problemu związanego z nastawieniem rodziców w kwestii zachęcania dzieci do nauki nowych rzeczy i utwalania nabytych umiejętności. Domyślam się jak postąpi osoba, szukająca chwili wytchnienia, która nie była jej dana. Ja sądzę, iż właśnie w tym momencie należy się przemóc, ponieważ to co dla nas jest próbą charakteru, dla naszego dziecka staje się kolejną, pięciominutową lekcją życia. A jeżeli tak, tzn. oboje z tej lekcji skorzystamy.
Już na marginesie zadam retoryczne pytanie, kto inny z taką fascynacją i zainteresowaniem umiałby słuchać o parzeniu, a z czasem uczestniczyć w przygotowywaniu kawy jak nie zapatrzone w rodzicielską mądrość dziecko? :)